Po ponad 2 tygodniach mój boczek dojrzewający jest dojrzały... i pyszny :)
No ale pora wymyślić coś nowego. Jako że w ręce me wpadło 6 kg mięsa, z czego 1 gd czyściutkiej szynki, to ją właśnie po kroiłem w kawałki, rozbiłem tłuczkiem, przyprawiłem i upchnąłem w szynkowarze. Szynkowar wstawiłem do lodówki za sam zająłem się resztą mięsa. Mianowicie pokroiłem je i zapeklowałem.
2 dni później pięso podzieliłem na dwie porcje, jedną zmieliłem na drobnym sitku i postanowiłem zrobić z niej metkę wiejską według niedawno pozyskanego przepisu. W resztę na kitowałem papryki, pieprzy cayenne, przyprawy do chili con carne i wszystko co miałem ostre i zrobiłem kiełbasę węgierską.
Tymczasem metka. DO produkcji metki musiałem zmielić przyprawy które posiadam w postaci niezmielonej. Po 5 minutach kręcenia korbą od młynka znudziło mi się i skonstruowałem na szybko młynek elektryczny :D
Potem wpędziułem mięso do osłonek. Niestety jako że do tego farszu nie dodaje się wody, to szedł ciężko i w efekcie w połowie drogi zabiłem moją nadziewarkę. Zerwało gwint w deklu i resztę musiałem nadziać uzywając elektrycznej maszynki. Okazało się to wcale nie takie złe. Oto gotowy produkt w stanie surowym.
Kiełbasę też wpędziłem do flaka maszynką elektryczną. Trochę z tym zabawy ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie wtłacza powietrza .... Metka wędziła się w zimnym dymie całą sobotę aż do późna w nocy. Rano wyciągnąłem ją z wędzarni i wyglądała tak. Smakuje bajecznie .....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz