czwartek, 31 października 2013

Kanał w Garażu

Wziąłem się wreszcie za kanał w garażu.najpierw wyrównałem dno piaskiem.
 

Potem rozłożyłem folię, wrzuciłem na nia 3 taczki piasku, 3 taczki żwiru i 3 worki cementu i wymieszałem motyką.


Potem łądnie wyrównałem i lałem woda ... lałem, lałem i lałem. Wody nie żałowałem :D


W sobotę rozpoczyna się murowanie ścianki z lewej strony, by kanał zwęxić (ma 110cm a powinien mieć 100). Przy okazji zrobię półeczkę na odkładanie narzędzi i rozciągnę kabel i zrobię oświetlenie.

wtorek, 15 października 2013

kolejna próba wędzenia :)

Tym razem większa ilość towaru. Wyszło około 12kg mięsa. Po peklowaniu ociekało sobie w lodówce przez całą noc.


Potem od rana wietrzyły się i obsychały na wiaterku na dworze. W tym czasie przygotowałem tez opał i ustawiłem wędzarnie a następnie wygrzałem i wyżarzyłem palenisko


Potem godzinkę obsychały w gorącej wędzarni bez dymu.


A potem zaczęło się lekkie dymienie.


Po 3 godzinach odymiania wyjąłem już kurczaki i cieńsze boczki. Szynka, baleron i golonki zostały jeszcze na godzinkę.


Tu na ostatnim zdjęciu stygną już po parzeniu.

czwartek, 10 października 2013

szpikulec do wiązania wędlin

No właśnie. Kosztuje w sklepie 30 zł. Niby ne dużo, ale ja zrobiłem w 5 minut z rzeczy znalezionych w garazu :D

poniedziałek, 7 października 2013

4, 5, 6 i wędzarni ciąg dalszy.

Po konsultacjach z Wędzarniczą Bracią wędzarnia przeszłą szereg modyfikacji. Najpierw jednak zrobiłem to co i tak zrobić miałem czyli dorobiłem nogi.
 

Następnie zdemontowałem komin i zamiast tego do daszku zamocowałem zawiasy. Teraz cały dach jest uchylny.


Regulacja otwarcia aktualnie odbywa się za pomocą klocka o różnych bokach. W zależności od jego położenia dach jest bardziej lub mniej otwarty :) Proste a jakże funkcjonalne. Dorobiłem też uchwyty ułatwiające przenoszenie wędzarni. Choć nie ma tego na zdjęciach to dorobiłem tez deflektor nad wylotem rury kominowej w komorze wędzarni.


Po peklowaniu mięsiwa ociekały na kijkach zamontowanych w lodówce przez całą noc.


Rano wywiesiłem na dworze na suszenie i przystąpiłem do rozpalania wędzarni.


Zgodnie z naukami pozyskanymi na forum zasypałem kozę klockami dębu (bo żar postanowiłem zrobić suchym dębem którego mam pod dostatkiem) i rozpaliłem. Po około 30 minutach wędzarnia uzyskała 40 stopni a koza była pełna żaru. Dymienie ustało więc włożyłem mięska do pudła uchyliłem dach i zostawiłem do obsuszania.


Po około 30 minutach niestety żar zaczął się kończyć i temperatura delikatnie spadać. Nie mając innego pomysłu dorzuciłem jeszcze kawałek dębu w nadziei że mięsko już dostatecznie suche i się nie osmali. Na szczęście wszystko było OK i około 20 minut później wrzuciłem dwa małe kawałki czereśni i rozpocząłem zadymianie.


Dwie godziny później mięsko wyglądało jak powyżej a po kolejnej godzince wyjąłem i sparzyłem. po skażeniu powiesiłem do przestygnięcia na dworze a potem przewiesiłem do lodówki.


No i choć wszystko tym razem wygląda zdecydowanie lepiej, to jednak zastosowana zalewa według tabeli dziadka (chyba że coś po pieprzyłem muszę jeszcze przeliczyć raz) okazała się zdecydowanie za słona. Zarówno boczek jak i polędwica jest słona jak cholera. Baleron na szczęście z racji swoich gabarytów wchłonął trochę niej ale tez jest za słony. Muszę chyba wypracować własne proporcje.


Ostatnim razem baleronik lepiej smakował niż wyglądał, teraz lepiej wygląda niż smakuje, niemniej jest nadal zjadliwy :)
Kurze udka moczyły się w innej zalewie (bez peklosoli) i mniej słonej no i oczywiście krócej więc też wyszły całkiem zacnie.


Wczoraj kroiłem wędlinki i popełniłem takie zdjątko :D

czwartek, 3 października 2013

Drzwiczki i szyberek :)

Jakiś czas temu odwiedzając mój ulubiony skup złomu wydłubałem następujące skarby:


po oczyszczeniu i pomalowaniu grafitową żaroodporną farbą będą piękne drzwiczki do paleniska od wędzarni :).... albo i nie, bo wędzarnicza brać (a przynajmniej jeden brat) odradza takie, choć nie tłumaczy dla czego - bo małe drzwiczki utrudniają operowanie w palenisku ..... pfff.