poniedziałek, 25 lutego 2013

rżnięcie i rąbanie zakończone

Sobota upłyneła pod znakiem rżnięcia. Z pełną determinacją przez cały dzień rżnąłem aż po rżnałem wszystko. Zostawiłem tylko 8 najrówniejszych wałków z zamiarem przetarcia ich na deski w tartaku.
 

Z każda chwilą ilość długich wałków zamieniała się w ilość krótkich :)


W ramach rpzerywnika zbudowaliśmy z synkami iglo :D


W niedzielę, od rana zabrałem się za rąbania. Postanowiłem sobie że wszystko po rąbie i ułożę w drewutni. Postanowienie zostało zrealizowane


Efekt? Około 6 mp porąbanego dębu.


czwartek, 14 lutego 2013

Palenie drewnem w piecu gónego spalania

Jak juz pisałem kiedyś, mój sokół to piec górnego spalania. Kiedy pale w nim węglem, zawsze palę od góry, jednak tej zimy palę wyłącznie drewnem i palę z dołu. Cóż to oznacza? Mój piec w przekroju wygląda tak:

Jak widać, komora spalania jest na dole połączona z komorą zasypową, wymiennik odbierający ciepło ze spalin na górze, doprowadzenie powietrza z dołu. Gdyby podpalić ten piec z dołu to dość szybko zapaliłoby się całe paliwo w komorze zasypowej. Dlatego optymalnie jest zasypać komorę opałem i podpalić u góry. Przy węglu działa to idealnie, bo palenie węglem z dołu w piecu górnego spalania to porażka. Po rozpaleniu ognia i zasypaniu go wiadrem węgla tak przyduszamy ogień że z komina walą kłęby czarnego dymu, a czarny dym to nic innego jak niespalony węgiel w postaci sadzy. Kiedyś zamieszczałem linka do ciekawego artykułu na temat procesów zachodzących podczas górnego spalania. Jest nawet link w linkowni po prawej stronie bloga. Mój piec odpowiednio zasypany węglem i rozpalony potrafi z jednego zasypu grzać bez przerwy ponad 20 godzin wydając przy tym śladowe ilości dymu z komina, właściwie można powiedzieć że bezdymnie.

Tej zimy jednak jak wspomniałem palę drewnem, i to niestety drewnem dość wilgotnym, bo zbyt późno dokończyłem drewutnie i zbyt późno kupiłem drewno. W efekcie rozpalam w dole pieca, i zarzucam go drewnem po samą górę. Część energi cieplnej drewna zużywane jest na dosuszenie tego co ponad paleniskiem.
Choć tym sposobem z pełnego zasypu jestem w stanie uzyskać grzanie przez około 7 godzin to skutkiem ubocznym sposobu palenia i mogrego paliwa jest makabryczne zasrywanie pieca smołą, czarną, lepijącą się, kapiąca obleśną smołą. Byłem zmuszony do zrobienia sobie specjalnego skrobaka, a i on nie do końca daje sobię rade z tym badziewiem. Piec czyszczę praktycznie co dwa dni, choć wypadało by codziennie.

Wczoraj w akcie desperacji postanowiłem spróbować zapalić drewno z góry. Ułożyłem opał w zasobniku tak by zapewnić dopływ powietrza na górę, ułożyłem gazet, i drewna rozpałkowego z góry i podpaliłem.
Rezultat był nawet niezły. Drewno owszem rozpalił się całkiem nieźle. W górnej części zasobnika miałem płomienie a nie zduszone połączenie pary z dymem i część smoły wypaliła się. Jedyny problem to fakt, że całe drewno spaliło się w 3,5 godziny, czyli czas pracy z tej samej ilości paliwa  skrócił się o połowę, choć uzyskana temperatura nie była jakoś szczególnie wyższa.

Reasumując, z góry dobrze da się palić i węglem i drewnem, nawet wilgotną brzozą. Ciekaw jestem jakie wyniki uzyskam w przyszłym roku paląc suchym dębem z góry. Na koniec zesony przepalę parę razy piec węglem i mam nadzieję że pomoże mi to wypalić te zafajdaną smołę.

Na koniec powiem wam jak roadzę sobie z wilgotnym drewnem żeby było nieco suchsze. Gdy rozpalam piec, to na jego szczycie, na obudowie układam kilkanaście szczapek warstwami na krzyż. Piec pomimo izolacji jest dość ciepły, i przez kilka godzin drewno leżące na nim się dosusza. Gdy wrzucam je do pieca, na jego miejsce układam kolejną partię. Trochę to partyzantka, ale zawsze to o kilka procent mniej wilgoci w opale.

niedziela, 10 lutego 2013

Próba generalna koziołka

Może nie tnie się szybciej niż poprostu lezące pnie na ziemi, ale jest wygodniej, nie chaczy się łańcuchem o ziemię, nie męczą sie plecy i można dłużej pracowac bez przerwy. Dziś rano wyszedłem obejżeć w świetle dziennym to co wczoraj wieczorem na rżnąłem.
 

Wziąłem siekiere i godzine później wyglądało tak :)


A drewno zamieszkało w drewutni. Jak tak dalej pójdzie to w tym tygodniu po rżnę i po rabię całość.


sobota, 9 lutego 2013

koziołek do rżnięcia drewna

Człowiek nie robi się coraz młodszy, a mój człowiek od dawna ma problemy z kręgosłupem. Jak dotąd radziłem sobie z tym znajdując sposoby na robienie rzeczy obciążające kręgosłup tak, bo go nie obciążac. Największym do tej pory wyzwaniem było rżnięcie drewna z "metrów" (piszę w cudzysłowie bo nowe "metry" unijne mają 1,2 metra) na kolcki do rąbania szczapek do pieca/kominka. Do tej pory układałem kilka na ziemi i ciałem piłą łańcuchową, jednak wiszenie w pozycji schlonej z 6 kilogramową piłą w rękach nie należy do najprzyjemniejszych zajęć dl akogoś z popsutym kręgosłupem.
Od jakiegoś czasu chciałem zrobić koziołka do cięcia drewna, ale myśl o przechowywaniu takiegoi kloca drewnianego gdzieś przyporawiała mnie o mdłości. Postanowiłem zrobić go zatem z metalu, i to w taki sposób żeby sie składał na płasko, tak zebym mógł go powiesić na ścianie. Najpierw wybrałem się na skup zlomu gdzie wydłubałem ze starty zlomu kilka kontonwików i kupiłem je za całe 28 zł na wagę.
 
Rozciąłem spawy na wszystkich kupionych elementach i zacząłem spawać mojego koziołka. Najpiero z kontowników wyspawałem odwrócone Y
 

Potem dospawałem górne ramię, i do profilu z któego planowałem zrobić podstawę przyspawałem podstawkę, zawioas i pierwszy krzyżak.



Potem na chwilę wciagneło mnie w pracę i brakuje zdjęć z etapów pośrednich. Jednak dospawałem resztę, poprzeczki, wsporniki rozłożonego koziołka i td. Jeśli zastanawiacie się skąd łańcuch i po co, to założenie jest takie, że po ułożeniu pnia na koziołku zapinamy łańcuch i tniemy po tej stronie co jest łańcuch. Zapobiega on przeważeniu pnia w stronę przeciwną po odcięciu cześci po stronie łańcucha. trochę to pokrętne, ale kazdy kto ciął drewno wie o co chodzi.





 


 
Wystawiłem urządzenie na dwór i przystąpiłem do pracy.
 

Pół godziny późńiej miałem całkiem imponujaca kupkę klocków gotowych do rąbania.


Ciąłem aż w pile skończyła mi sie benzyna.